Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl

Wiadomości wstępne


Alfa, Beta, Gamma, Delta – deszyfracja

Miłosz chciał opisać środowisko, które dobrze znał, dlatego też za swoich bohaterów wybrał literatów. Alfa, Beta, Gamma i Delta to pseudonimy, za którymi kryją się realne osoby, na których wzorował się pisarz. Oczywiście można dokonać ich deszyfracji, gdyż bardzo konkretne biografie bohaterów „Zniewolonego umysłu” nie pozostawiają wątpliwości, o kim jest mowa. I tak Alfa to Jerzy Andrzejewski, Beta to Tadeusz Borowski, Gamma jest pseudonimem Jerzego Putramenta, a Delta to Gałczyński. Jeden z badaczy twórczości Miłosza – Bolecki, słusznie zauważa, że „Zniewolony umysł” jest przede wszystkim książką literacką, w której „sylwetki konkretnych pisarzy są metaforycznymi uogólnieniami przypadków ponadjednostkowych”.

Deszyfracja nie wydaje się konieczna, z prostego względu, otóż jeśli autorowi chodziłoby o pokazanie konkretnych jednostek, nie wykorzystałby zapewne pseudonimów. Te cztery studia portretowe pisarzy pokazały indywidualne rozterki oraz dramat ludzi żyjących w totalitarnym kraju.

Intencja autora „Zniewolonego umysłu”

Miłosz we wstępie do „Zniewolonego umysłu” informuje czytelnika, że chce w swym utworze pokazać, jak pracuje myśl człowieka żyjącego w ludowych demokracjach. Jego obserwacje dotyczą środowiska pisarzy i artystów, grupy odgrywającej duże znaczenie w ówczesnej Warszawie. Poprzez analizę przemian, jakie zachodzą w psychice przedstawicieli „Nowej Wiary” chce dać odpowiedź na pytanie, dlaczego intelektualiści ulegali doktrynie marksistowskiej. Przyczyn było wiele, począwszy od przywiązania do tego, co już się osiągnęło w danym miejscu, strachem przed wygnaniem, poprzez solidarność z przyjaciółmi, aż po względy ideologiczne. Mimo nieufności wobec nowej „religii mas” oraz metody, na której się opierała wielu podlegało jej wpływom. „Zniewolony umysł” – jak pisze Miłosz – jest zarówno próbą opisu, jak i dialogiem z tymi, którzy opowiadają się za stalinizmem, i dialogiem ze sobą samym. Jest w niej (książce) tyleż obserwacji co introspekcji.

Wpływ Witkacego

Miłosz wskazuje, że bardzo duży wpływ na napisanie „Zniewolonego umysłu” wywarł Witkacy, a głównie jego dwie powieści – „Nienasycenie”, oraz „Pożegnanie jesieni”. To od niego zaczerpnął kluczowe pojęcie „Murti-Bing”, oznaczające pigułkę, która przenosiła światopogląd droga organiczną. Dzięki niemu Miłosz w wyrazisty sposób wprowadził koncepcję „Nowej Wiary”. Jak pisze sam poeta, najbardziej przyciągały go w Witkacym „brutalne rysy” jego pisarstwa, „kiedy portretował w krzywym lustrze Polskę i Europę międzywojnia”. Witkacy był przekonany, że rozszerzenie się na całą Europe rewolucji jest nieuniknione. Jego cała twórczość jest przepełniona jest swoistym lekiem przed bezwzględną koniecznością historii. Miłosz był świadkiem pochodu Armii Czerwonej, i jego zdaniem wyglądał on dokładnie tak jak opisał go Witkacy w swoich powieściach.

Wielogłosowość „Zniewolonego umysłu”

Charakterystycznym elementem „Zniewolonego umysłu” jest jego wielogłosowość. Miłosz chce jak najwierniej przedstawić specyfikę myślenia człowieka „Nowej Wiary”. W tym celu niejako oddaje swój głos, pozwala przemawiać komuniście, by mógł wyłożyć swoje racje. Te „komunistyczne” wypowiedzi były często utożsamiano z myślami samego pisarza, w wyniku czego został on posądzony o kryptokomunizm. Autor „Zniewolonego umysłu” napisał:

„Rzeczywiście stopień mojej identyfikacji z różnymi głosami jest bardzo wysoki, bo te głosy mieszkały we mnie – i dlatego dla marksistów i ich sympatyków książka była przekonywająca, odtwarzał ich własny dialog wewnętrzny”.

W swoim imieniu Miłosz mówi w rozdziale ostatnim, zatytułowanym „Bałtowie”, dlatego tez ma on najbardziej osobisty charakter.

Bohaterowie „Zniewolonego umysłu”


W krytycznym eseju zatytułowanym Czesław Miłosz – lewy profil Jacek Trznadel napisał o bohaterach Zniewolonego umysłu:
Osią książki są przykłady zniewolenia ideologicznego kilku pisarzy. Miłosz nie krępował się ukazywaniem wstydliwych często szczegółów biografii kolegów, w gatunku vie romancée. W zależności od charakteru różne są powody współpracy z reżimem. Gałczyński był pijakiem potrzebującym pieniędzy, Putrament od młodości grafomanem z kompleksem mniejszości, Andrzejewski mitomanem, Borowski zwariowanym moralistą, nadużywającym wniosków z marksizmu (…). Pośród sylwetek reprezentujących zniewolenie umysłu lub grę z komunizmem brak tu zresztą meandrów i szczegółów postaw samego autora książki. Mimochodem zresztą odsłaniał Miłosz, że z ludźmi tymi, często przyjaciółmi i kolegami po piórze, uprawiał podwójną towarzyską i polityczną grę.


Alfa – Jerzy Andrzejewski

Miłosz pisze:
Człowiek, którego nazwę Alfą, jest jednym z bardziej znanych prozaików na wschód od Elby. Był on moim serdecznym przyjacielem i łączą nas wspomnienia wielu trudnych chwil, które przeżyliśmy razem. Trudno obronić mi się przed wzruszeniem przywołując jego osobę. Zapytuję nawet siebie, czy powinienem jego właśnie poddawać analizie. Jednak zrobię to, bo przyjaźń nie przeszkodziłaby mi ogłosić artykułu o jego książkach, w którym powiedziałbym mniej więcej to samo, co powiem.


Andrzejewski urodził się 19 sierpnia 1909 roku w Warszawie. Przez całe życie był silnie związany ze stolicą Polski. Tam ukończył Gimnazjum im. Zamojskiego, zdał maturę i rozpoczął studia polonistyczne. Za debiut literacki Andrzejewskiego uznaje się opowiadanie Wobec czyjegoś życia, opublikowane w 1932 roku. Jego przedwojenny wygląd i współpracę z dziennikiem „ABC” Miłosz opisuje:
Alfa przed drugą wojną światową był to wysoki, chudy młodzieniec w rogowych okularach. Umieszczał swoje opowiadania w pewnym prawicowym tygodniku, który nie cieszył się w kołach literackich dobrą opinią, jako że koła literackie Warszawy były złożone przeważnie z Żydów albo z ludzi, którzy niechętnie patrzyli na rasistowskie i totalitarne tęsknoty tego pisma.


W czasie wojny Andrzejewski pozostał w Warszawie, gdzie czynnie uczestniczył w podziemnym życiu literackim. Pełnił nawet funkcję pełnomocnika Delegatury Rządu RP do opieki nad literatami. Po zakończeniu wojny przeniósł się do Krakowa, gdzie współpracował z lewicującymi tygodnikami „Odrodzenie” i „Kuźnica”. Szybko stał się prezesem krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. W 1948 przeprowadził się do Szczecina, gdzie zaangażował się w pracę w Komitecie Obrońców Pokoju i Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W 1950 r. wstąpił do PZPR. Dwa lata później wybrano go posłem na Sejm z ramienia Partii. Oznaczało to powrót do Warszawy.

W 1948 roku Andrzejewski opublikował swoją najbardziej znaną powieść, czyli Popiół i diament. Miłosz, który krytycznie odnosi się nie tylko do Alfy, ale i jego twórczości, przyznaje w Zniewolonym umyśle, że jest to wybitne, choć skażone socrealizmem dzieło:
Wierząc w siebie nie zawiódł się. Powieść, którą napisał, była dziełem dojrzałego talentu i zrobiła na jego czytelnikach wielkie wrażenie. Całe swoje życie Alfa krążył wokół postaci mocnego i czystego bohatera. W jego przedwojennej powieści tą postacią był ksiądz, teraz uczynił bohaterem przedstawiciela Nowej Wiary, to jest starego komunistę.
Andrzejewskiemu zarzucano wówczas, że zakłamał historię opisując przejęcie władzy w Polsce przez komunistów jako proces pokojowy.

Przełomową cezurą w życiu i twórczości Andrzejewskiego był IV Walny Zjazd ZLP (Związku Literatów Polskich) w Szczecinie, który odbył się w 1949 roku. Pisarz jako jeden z pierwszych wprowadził podjęte tam postanowienia w życie. Głównym „osiągnięciem” zjazdu było odgórne wprowadzenie w polskiej literaturze socrealizmu i marksizmu. Już rok później Andrzejewski napisał Notatkę. Wyznania i rozmyślania pisarza, gdzie nie tylko odciął się od całej swojej literackiej przeszłości, ale zobowiązał się do poprawienia jej. W Zniewolonym umyśle czytamy o tym momencie w życiu Andrzejewskiego:
Jego książek czekało ludzkie mrowisko wyrwane z odrętwienia, przemieszane wielkim kijem wojny i społecznych reform, to prawda - narzuconych z góry, ale nie mniej skutecznych. Nie należy się więc dziwić, że Alfa, jak większość jego kolegów, oświadczył od razu, że chce służyć nowej Polsce, która właśnie powstawała na gruzach dawnej.
Dlatego też w 1954 roku, czyli już po opublikowaniu Zniewolonego umysłu, Andrzejewski opublikował drugie, poprawione, wydanie Popiołu i diamentu, które jeszcze w większym stopniu zakłamywało historię niż wydanie pierwsze.

Zanim do tego doszło, pisarz zajmował się głównie publicystyką, w której wyraźnie popierał obóz rządzący, idealnie wpisując się w propagandę początku lat pięćdziesiątych. Opowiadania pochodzące z tego okresu zapewniły mu przychylność władz i wygodne życie, ponieważ opiewały wyższość ustroju komunistycznego nad kapitalizmem. O tym okresie twórczości i konszachtach z władzą Andrzejewskiego krytycznie pisze Miłosz:
Pozycja, jaką zdobył, pozwalała mu na uprawianie lubianej przez niego wyniosłości; był pasowany na twórcę głębokiej i szlachetnej literatury, natomiast książki jego kolegów mogły liczyć na trafienie do szerszej publiczności chyba tylko jako sensacja niezbyt wysokiego gatunku; hołdowały one jaskrawemu naturalizmowi, który wyrażał się w opisach zjawisk z zakresu fizjologii, albo były psychologicznymi traktatami, przebranymi w formę powieści. (…) Alfa w ciągu tych lat realizował z powodzeniem swój ideał pisarza - moralnego autorytetu. Jego zachowanie się było zachowaniem wzorowego pisarza - obywatela.


Jednak w 1955 roku Andrzejewski rozpoczął pracę nad powieścią Ciemności kryją ziemię, w której w alegoryczny sposób przedstawił narodziny systemów totalitarnych, jednocześnie odcinając się od oficjalnej linii prorządowej na rok przed autentyczną odwilżą. Trzy lata później przerobił Popiół i diament na scenariusz filmowy. Obraz pod tym samym tytułem wyreżyserował początkujący wówczas reżyser filmowy – Andrzej Wajda. W ten sposób Andrzejewski stworzył już trzecią wersję historii Maćka Chełmickiego.

Najgłośniejszym dziełem w dorobku pisarza, poza Popiołem i diamentem, jest bez wątpienia Miazga, nad którą pracę rozpoczął mniej więcej w połowie lat sześćdziesiątych i trwały one aż do jego śmierci. Powieść stanowi niezwykle obszerny opis społeczeństwa. Dzieło to określa się pierwszym polskim utworem postmodernistycznym. Miazga w pełnej wersji pojawiła się dopiero w 1992 roku, czyli niemal dekadę po śmierci Andrzejewskiego, który zmarł 19 kwietnia 1983 roku w Warszawie.

Beta – Tadeusz Borowski

O Becie Miłosz pisze:
(…) kiedy go poznałem w roku 1942, miał dwadzieścia lat. Był to żywy chłopak z czarnymi, inteligentnymi oczami. Pociły mu się dłonie, w jego zachowaniu się można było zauważyć tę przesadną nieśmiałość, która kryje zwykle ogromne ambicje. Kiedy mówił, w słowach jego wyczuwało się mieszaninę arogancji i pokory. Był wewnętrznie przekonany, że góruje nad swoimi rozmówcami, atakował i zaraz cofał się wstydliwie, chował pazury.


Tadeusz Borowski urodził się 12 listopada 1922 roku w Żytomierzu na Ukrainie. Mając 18 lat (1940 rok) młody Borowski zdał maturę na tajnych kompletach (był to rodzaj nauczania prowadzonego nielegalnie poza szkołą lub uczelnią w okresie zaborów lub wojny) - podobnie jak jego bohater w opowiadaniu „Matura na Targowej”, a potem studiował polonistykę na podziemnym Uniwersytecie Warszawskim. Jego życie w konspiracyjnej rzeczywistości Warszawy było podporządkowane kilku sprawom, wśród których dominowała praca zarobkowa (zatrudnił się jako magazynier w firmie Pędzich na Pradze, handlującej materiałami budowlanymi pochodzącymi ze źródeł niemieckich). Czas wypełniały mu także studia oraz rozwijanie twórczości literackiej (pierwsze próby poetyckie podejmował już jako uczeń szkoły średniej). Jego postrzeganie świata zmieniło się z chwilą, gdy zakochał się w koleżance ze studiów – Marii (bohaterka „Pożegnania z Marią” również nosiła to imię) Rundo, zwanej Tuśką.

Na uczelni obracał się wśród takich znanych literatów, jak: Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Andrzej Trzebiński, czy Zdzisław Stroiński, jak również Julian Krzyżanowski, Witold Doroszewski, Wacław Borowy. W 1942 roku, gdy Borowski skończył 20 lat, ukazał się jego debiutancki tom poezji, odbity przez autora na powielaczu w liczbie 165 egzemplarzy. Nosił tytuł „Gdziekolwiek ziemia…” (to zbiór, przesiąknięty pesymistyczną, a nawet katastroficzną wizją świata, przeszedł bez większego echa wśród czytelników).

Właśnie niedługo po debiucie poznał Czesława Miłosza. Autor Zniewolonego umysłu odniósł się do poezji Borowskiego:
Beta nie miał żadnej wiary - ani wiary religijnej, ani innej - i miał odwagę w swoich wierszach przyznawać się do tego.


Decydującym rokiem w życiu Borowskiego był 1943. Wtedy młody poeta trafił do więzienia, a następnie został zesłany do obozy koncentracyjnego w Oświęcimiu. Więzień nr 119198 swoje przeżycia przelał na karty opowiadań, które stworzył po wyjściu na wolność. Miłosz pisze:
(…) co Beta przeżył w »świecie koncentracyjnym«, można przeczytać w tomie opowiadań, w którym dał opis swoich doświadczeń. (…) Doświadczenia koncentracyjnego obozu zrobiły z Bety pisarza. Spostrzegł, że właściwą jego dziedziną jest proza.


Po wyzwoleniu obozu w Dautmergen pod Stuttgartem (tam właśnie przeniesiono więźniów z Oświęcimia) 1 maja 1945 roku, Borowski pozostał na emigracji w Niemczech. Na obczyźnie wydał swoje pierwsze opowiadania obozowe. Jednak w maju 1946 roku skusiła go myśl powrotu do Polski. O motywach tej decyzji czytamy w Zniewolonym umyśle:
Beta długo się wahał, wreszcie, kiedy zaczęły do niego docierać pisma literackie wychodzące w Polsce, powziął zamiar powrotu. Zdaje się, że skłoniły go do tego głównie dwa motywy: miał wielkie ambicje pisarskie, był autorem początkującym i nikomu nie znanym - gdzie, poza swoim krajem, mógłby znaleźć czytelników książek pisanych w rodzimym języku? Poza tym w Polsce odbywała się rewolucja: tam było miejsce dla człowieka targanego furią, tam była możliwość przerabiania świata.


Po powrocie do kraju współpracował z Polską Akademią Nauk, a także lewicowymi czasopismami „Świat Młodych”, „Pokolenie”, „Kuźnica”, był redaktorem miesięcznika „Nurt”. Zaangażował się w działalność Klubu Młodych Artystów i Naukowców, którego był prezesem w latach 1948-49. W 1948 roku wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, stając się żarliwym zwolennikiem marksistowskiej koncepcji człowieka i historii, aktywnie włączając się w organizację i nadzorowanie przebiegu Światowego Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu. Miłosz pisze:
Literacka kariera Bety rozpoczęła się w tempie blitzu. Drukując swoje opowiadania w pismach i zgarniając duże honoraria brał zresztą to, co mu się należało. Władał dobrze językiem.


Czesław Miłosz opowiada też o fascynacji Borowskiego filozofią Marksa i Engelsa:
Beta chłonął materializm dialektyczny jak wodę gąbka. Strona materialistyczna tego systemu zaspokajała jego potrzebę brutalnej prawdy. Strona dialektyczna pozwalała na nagły skok ponad gatunek ludzki, na zobaczenie ludzkiego gatunku jako materiału Historii.


Z czasem jego opowiadania zaczęły tracić na artyzmie. Do głosu coraz bardziej dochodził w nich element propagandowy, ideologiczny, a estetyka schodziła na drugi plan:
(…) przekonał się, że cała ta troska o artyzm jest niepotrzebna. Przeciwnie, chwalono go tym więcej, im mocniej przyciskał pedał. Głośno, gwałtownie, zrozumiale, tendencyjnie - oto czego od niego żądano. Wśród pisarzy partyjnych (a Beta wstąpił do Partii) odbywała się licytacja na przystępność i uproszczenie - zacierała się już granica pomiędzy literaturą i propagandą. Beta zaczął do swoich opowiadań wprowadzać coraz więcej bezpośredniej publicystyki. Swoją nienawiść wyładowywał w atakach na nikczemności kapitalizmu, to jest na wszystko, co się działo poza obrębem Imperium.


W Zniewolonym umyśle możemy też przeczytać o żarliwości i całkowitym zaangażowaniu się Borowskiego w szerzenie propagandy. Miłosz wskazuje na to, że nikt go do tego nie zmuszał, a współpraca z aparatem rządzącym wynikała z jego własnej woli i przekonań:
W rozmowie z kilkoma oficjałami literatury, od których decyzji zależało umieszczenie literatów wyżej albo niżej w hierarchii, zadałem pytanie, dlaczego tak postępują z Betą; przecież ich interesy, to jest interesy Partii, nie wymagały, aby z Bety robić całkowitą szmatę; z ich punktu widzenia byłby bardziej użyteczny, gdyby pisał opowiadania i powieści; zmuszać go do pisania artykułów znaczyło źle gospodarować talentami. »Nikt nie wymaga od niego artykułów - padła odpowiedź. - To całe nieszczęście, redaktor tygodnika N. nie może się od niego opędzić. Beta sam obstaje przy pisaniu tych felietonów. Uważa, że nie czas dzisiaj na sztukę, że trzeba działać na masy bardziej bezpośrednimi, prymitywnymi środkami. Chce być jak najbardziej użyteczny«.


W wieku 29 lat (3 lipca 1951 roku) Tadeusz Borowski popełnił w Warszawie samobójstwo. Wiadomo, że już wcześniej próbował targnąć się na własne życie (pierwszy raz zrobił to na przełomie wiosny i lata 1947 roku, gdy oddał do druku tom opowiadań Pożegnanie z Marią). Opinii na temat przyczyn podjęcia tego ostatecznego kroku jest wiele. Znajomi szukają rozwiązania w przeszłości (koszmar wojny i obozów), a inni w jego własnej, gorzkiej ocenie swego powojennego życiu, gdy, jako aktywny członek partii, dał się wciągnąć w realizację programu socrealizmu. Podobnego zdania jest też Miłosz:
Wielki talent i wybitna inteligencja Bety nie wystarczyły, aby mógł sobie uświadomić niebezpieczeństwa, jakie kryją się w upajającym marszu. Przeciwnie, jego talent, jego inteligencja i zapał popychały go do czynu - podczas gdy ludzie mierni i ani zimni, ani gorący lawirowali próbując oddawać niemiłemu cezarowi tylko tyle, ile koniecznie potrzeba. Beta wziął odpowiedzialność. (…) W parę miesięcy po napisaniu tego portretu Bety dowiedziałem się o jego śmierci. Znaleziono go rano martwego w jego mieszkaniu w Warszawie. Kurek gazowej kuchenki był odkręcony, czuć było silny zapach ulatniającego się gazu. Ci, którzy obserwowali Betę w ostatnich miesiącach jego gorączkowej aktywności, byli zdania, że pomiędzy jego publicznymi wypowiedziami i możliwościami jego bystrego umysłu zachodził coraz większy konflikt; zachowywał się zbyt nerwowo, aby nie przypuszczać, że sam ten kontrast dostrzegał.


Gamma – Jerzy Putrament

W Zniewolonym umyśle czytamy o nim:
Był to niezgrabny wyrostek o czerwonej twarzy, gburowaty i krzykliwy. Jeżeli miasto było prowincjonalne, to ci, którzy przyjeżdżali po naukę z zapadłej wsi, byli prowincjonalni w dwójnasób.
Łatwo wyczuć, że Putrament ze wszystkich czterech bohaterów budził najmniejszą sympatię Miłosza.

Jerzy Putrament urodził się 14 listopada 1910 roku w Mińsku. Pochodził z polskiej rodziny o patriotycznej przeszłości. Od większości Polaków różniło go jednak wyznanie, czego dowiadujemy się w Zniewolonym umyśle:
W przeciwieństwie do większości swoich kolegów Gamma nie był katolikiem - był prawosławny, wyznanie odziedziczył po matce.


Już od najmłodszych lat wpajano mu wartości narodowe, a nawet nacjonalistyczne. Na studiach przystąpił do Młodzieży Wszechpolskiej i szybko stał się wiceprezesem tej organizacji. W latach trzydziestych zmienił orientację polityczną na komunistyczną, jednak wiele prawicowych dogmatów wyznawał do końca życia, o czym pisze Miłosz:
Nosił zawsze grubą laskę, która zresztą była ulubionym narzędziem części młodzieży skłonnej do antysemickich wybryków. Gamma był zaciekłym antysemitą. Był to jego program polityczny. Ja natomiast do nacjonalistów odnosiłem się z obrzydzeniem;(...).


Putrament nigdy nie został wielkim poetą, ponieważ zbyt mocno angażował się w ideologie, najpierw nacjonalistyczną, a potem komunistyczną. Miłosz pisze o tym w następujący sposób:
Gamma został stalinistą. Myślę, że pisząc swoje wiersze pozbawione namiętności czuł się źle. Nie był stworzony do literatury. Zasiadając nad papierem czuł w sobie pustkę. Nie był zdolny przeżywać upojeń pisarza - ani upojeń procesu twórczego, ani upojeń nasyconej ambicji. Okres pomiędzy nacjonalizmem a stalinizmem był dla niego okresem otchłani, bezsensownych prób i rozczarowań.


Putrament był znany głównie ze swojej działalności politycznej. Po zakończeniu wojny szybko został wybrany posłem Rzeczpospolitej Polskiej w szwajcarskim Bernie, dwa lata później reprezentował kraj w Bałkańskiej Komisji Bezpieczeństwa ONZ, a w latach 1948-1950 była ambasadorem PRL w Paryżu. O jego pobycie w stolicy Francji czytamy u Miłosza:
W pałacu Gamma miał swój apartament, salony recepcyjne i swoje biuro. Bywało u niego wielu najwybitniejszych przedstawicieli nauki i sztuki Zachodu. Pewien biolog angielski mawiał o nim, że jest to człowiek czarujący, liberalny i pozbawiony fanatyzmu. Tego samego zdania byli liczni przedstawiciele umysłowej elity: katolicy, liberałowie, a nawet konserwatyści. Co do wielkich luminarzy literatury komunistycznej, to cenili go zarówno jako wysłannika uwielbianego przez siebie Wschodu, jak i za jego bystrość w marksistowskiej ocenie problemów literackich. Nie znali oni oczywiście jego przeszłości i nie wiedzieli, jaką cenę płaci się, aby z nieokrzesanego młodzieńca, który wychował się w jednym z najbardziej zapadłych kątów Europy, stać się gospodarzem osiemnastowiecznego pałacu. Jerzy Putrament był agentem NKWD i konfidentem UB.


Po powrocie do Polski został posłem na Sejm z ramienia PZPR (1952-1956), a rok wcześniej wydał zbiór wierszy wybranych napisanych w latach 1932-1949. Działał aktywnie na polu Związku Literatów Polskich, był redaktorem i publicystą wielu czasopism. Porzucił poezję dla prozy, do jego najgłośniejszych dzieł należą powieści: Rzeczywistość (1947 r.), Wrzesień (1952 r.), Rozstaje (1954 r.), Pół wieku (1962 r.), Arka Noego (1961 r.), Pasierbowie (1963 r.), Odyniec (1964 r.), Puszcza (1966 r.), Małowierni (1967 r.), Bołdyn (1969 r.). Jerzy Putrament zmarł 23 czerwca 1986 roku w Warszawie.

Delta – Konstanty Ildefons Gałczyński

Delta miał ciemną, cygańską cerę, był piegowaty, niewysoki, jego gębę, kiedy się śmiał, wykrzywiał sardoniczny grymas, włosy odgarniał w tył z wysokiego czoła. Jego głowa była nieproporcjonalnie duża w stosunku do tułowia, miał w sobie coś z karła i błazna, tak jak go malowali w scenach książęcych uczt dawni malarze. Zdradzał skłonność do ekscentrycznych ubrań, krawaty lubił wiązać na luźny, duży węzeł,
- czytamy w Zniewolonym umyśle.

Konstanty Ildefons Gałczyński urodził się 23 stycznia 1905 roku w Warszawie. W 1914 roku wraz z rodziną został ewakuowany do Moskwy, tam zaczął pisać wiersze. Gałczyńscy powrócili do Warszawy w 1918 roku. Rok przed maturą w „Rzeczpospolitej” wydrukowano pierwszy wiersz poety. Rozpoczętych studiów na Uniwersytecie Warszawskim nie ukończył, nawiązał współpracę z pismami satyrycznymi (m.in. z „Cyrulikiem Warszawskim”), w latach 1926-1928 odbył służbę wojskową. Związał się z literackim ugrupowaniem Kwadryga. W 1931 roku wysłano go na placówkę kulturalną do Berlina, tam napisał m.in. Bal u Salomona, o którym możemy przeczytać w Zniewolonym umyśle:
Najbardziej niezwykłym poematem Delty był »Bal u Salomona«. Dlaczego król Salomon wydał bal? Dlaczego król Salomon żyje w dwudziestym wieku? Może to zresztą nie król Salomon, tylko Salomon po prostu? Dlaczego na salę wkraczają bezrobotni sprzedający motylki? Kto śpiewa pieśni perskie o Gulistanie, ogrodzie róż? Skąd nagle zjawiają się hordy policjantów i zaczynają tańczyć dzikie tańce? Nie warto troszczyć się o podobne pytania. Istnieje szczególna logika snu i tylko taki poeta jak Delta potrafi używać jej swobodnie. »The women come and go talking about Michelangelo« - pisał T.S. Eliot chcąc wyrazić nonsens. U Delty rozmowy toczące się na balu u Salomona są dźwignięte o stopień wyżej - w krainę majaczeń i »wiekuistego zwątpienia«.


Niedługo po powrocie do Warszawy wyjechał do Wilna, gdzie jego kariera nabrała jeszcze większego tempa. Ulegając romantycznej tradycji miasta tworzył dla gazet wileńskich, krakowskich i warszawskich, nawiązał współpracę z radiem, a także artystami estradowymi, dla których zaczął pisać teksty. Po narodzinach córki Gałczyńscy powrócili do Warszawy. Miłosz na kartach Zniewolonego umysłu zdradzał dość wstydliwe szczegóły na temat Gałczyńskiego:
Delta był nałogowym alkoholikiem. Alkoholizm (zwykle były to cykle trwające po kilka dni) wprowadzał go w stan halucynacji, który wyrażał się działaniami, jakie nie zdarzają się innym pijakom. Wchodził do biura podróży i żądał szklanki piwa (...) Kiedy był trzeźwy, nikt nie mógłby przypuścić, patrząc na niego, że jest on autorem wierszy, które rozśmieszały publiczność. Małomówny, ponury, patrzył spode łba. Ożywiał się tylko na widok pieniędzy. W targach był nieubłagany. Wymieniał sumę i żadne argumenty nie mogły go skłonić do ustępstw. (...) Szarlatan, alkoholik. A jednak Delta był wybitnym i - wbrew pozorom - tragicznym poetą.


Zaraz po wybuchu wojny został wcielony do armii. Trafił do niewoli niemieckiej, gdzie napisał m.in. słynny do dziś utwór Pieśń o żołnierzach z Westerplatte. Przewieziono go do międzynarodowego obozu jenieckiego w Altengrabow niedaleko Magdeburga. Po zakończeniu wojny podróżował po Europie.

Po długich wahaniach Gałczyński zdecydował się powrócić do Polski. 22 marca 1946 roku przybył do kraju repatrianckim statkiem „Ragne”, a wydarzenie to zostało opisane w Zniewolonym umyśle:
Powrót jego do Polski odbył się z towarzyszeniem wszelkich przepisowych skandali: Delta od portu (przyjechał statkiem) był w stanie alkoholicznej i patriotycznej euforii; wysyłał z każdej stacji kolejowej depesze do żony. Kiedy wreszcie zjawił się w Krakowie (dokąd żona przedostała się po zniszczeniu Warszawy) w towarzystwie przyjaciółki, którą przywiózł z Brukseli, żona natychmiast zastosowała ostre represje i przyjaciółkę wyrzuciła za drzwi. Żona Delty była drobna, szczupła i czarnowłosa, miała orientalny typ urody: z lekka garbaty, wydatny nos, czarne oczy; lubiła nosić na pięknych rękach błyszczące bransolety. Pochodziła z rodziny gruzińskich emigrantów; wyglądała jak kaukaska Madonna. Była bierna i samicza, ale nie pozbawiona zmysłu do interesów i daru trzymania męża w ręku.


Gałczyński, który już przed wojną był bardzo popularny, szybko zwrócił na siebie uwagę aparatu władzy. Rządzący postanowili wykorzystać jego słabość i niejako przeciągnąć go na swoją stronę:
Delta zawsze potrzebował mecenasa. Teraz znalazł wreszcie mecenasa naprawdę hojnego: państwo. Cokolwiek teraz napisał, przynosiło mu obfite dochody. Jego pióro było zaiste złote: każdy ruch piórem na papierze - Delta pisał wielkimi zdobnymi literami na długich rulonach papieru - przymnażał mu większych niż kiedykolwiek dawniej korzyści.


Dzięki wsparciu ze strony państwa Gałczyński związał się z „Przekrojem”, gdzie opublikował swoje słynne utwory z serii Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia oraz Listy z fiołkiem. Publikował też na łamach „Tygodnika Powszechnego”, „Odrodzenia” i „Szpilek”. Mieszkając w Krakowie poeta wciąż nie mógł odnaleźć się w nowych warunkach społeczno-politycznych, chociaż miał z ich powodu porządne pieniądze. W 1948 przeniósł się do Szczecina, podobnie jak Andrzejewski, gdzie od wojewody otrzymał willę, lecz niedługo po tym wydarzeniu przeszedł swój pierwszy zawał serca i był zmuszony zamieszkać w Warszawie. Po kuracji wyjechał na delegację do Moskwy, miasta w którym się wychował. O jego korespondencjach ze stolicy Rosji możemy przeczytać w Zniewolonym umyśle:
Jako ceniony pisarz otrzymał wizę sowiecką i spędził pewien czas w Moskwie. Przysyłał stamtąd entuzjastyczne korespondencje wierszem i prozą. W jednej z nich stwierdzał, że wszystko w Moskwie jest wspaniałe, ma jej tylko jedno do zarzucenia: jest ona zbyt podobna do Taorminy, bo je się w niej równie dużo pomarańcz jak na Sycylii, a on, Delta, pomarańcz nie lubi.


IV Walny Zjazd Związku Literatów Polskich w Szczecinie z 1949 roku, który zakończył się przyjęciem socrealizmu jako jedynego obowiązującego nurtu w polskiej literaturze odcisnął się wyraźnie na twórczości Gałczyńskiego, o czym pisał Miłosz:
Kiedy w Polsce nastąpiło przejście od powściągliwego uwielbienia dla Rosji do jawnego bałwochwalstwa, Delta nie dawał się nikomu wyprzedzić. Pisał o bohaterstwie sowieckich żołnierzy, o wdzięczności, jaką dla Rosjan powinien czuć każdy Polak, o Leninie, o komsomolskiej młodzieży. Był jak najbardziej »na linii«.


Załamanie kariery Gałczyńskiego nastąpiło jednak w 1950 roku, kiedy to Adam Ważyk w referacie programowym wygłoszonym na warszawskim zjeździe ZLP zaatakował twórczość poety. Gałczyński był zmuszony usunąć się w cień. Wyjechał wówczas na Mazury, gdzie odkrył swój azyl – słynną dziś leśniczówkę Pranie. To tam powstały takie utwory jak Kronika olsztyńska, Niobe, Wit Stwosz czy Poemat dla zdrajcy.

Następny zjazd ZLP przyniósł zniesienie swoistego embarga na jego wiersze, głównie dzięki wstawiennictwu Jerzego Putramenta. „Czytelnik”, czyli największe wydawnictwo PRL wznowiło druk tomików Gałczyńskiego. Jednak rok później, czyli w roku 1952 poeta przeszedł drugi zawał. Trzeci atak serca, który miał miejsce 6 grudnia 1953 roku spowodował śmierć Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Poeta został pochowany na warszawskich Powązkach.

Zniewolony umysł jako esej filozoficzno-polityczny


Zniewolony umysł z powodzeniem może być odczytywany jako esej, a raczej jako zbiór dziewięciu powiązanych ze sobą esejów o tematyce historycznej, politycznej i filozoficznej. Dzieło Miłosza cechuje się swobodną i subiektywną interpretacją zdarzeń historycznych. Brakuje mu porządku chronologicznego, zbudowany jest raczej na zasadzie luźnych skojarzeń.

Cechą eseju jest też selektywność w doborze faktów oraz argumentów. Eseista nie dąży za wszelką cenę do całkowitego wyczerpania tematu, chcąc pozostawić pole do dyskusji na ten temat. Do selektywności utworu Miłosza odniósł się krytycznie Jacek Trznadel:
Obraz dowojennej Polski w Zniewolonym umyśle jest na miarę cząstkowych i stronniczych doświadczeń. Obraz powojenny – wyzbyty konkretnych cech brutalnego terroru i zakazu wolności słowa. Przykłady doświadczeń »umysłu zniewolonego« nie służyły przedstawieniu Polski jako kraju, którego ciągłość i tradycja były niszczone przez komunizm. Nie ma też obrazu polskiego Państwa Podziemnego, ludzi, co wierni postawie zachodniej koalicji i rządu emigracyjnego, ale i zachodniej kulturze, walczyli w czasie wojny z nazizmem i komunizmem. W sumie, gdy przeglądamy przedstawione historie pisarzy, nie dostrzegamy jakiegoś ich moralnego sprzeniewierzenia się, brak bowiem zdradzanej tradycji, od której Miłosz się odżegnywał. Przy charakterystyce portretów literackich ze Zniewolonego umysłu pomniejsza to wagę historycznego kontekstu i bardziej uwiarygodnia elementy decydujące o »grze« z komunizmem.


Czesław Miłosz w swoim dziele nie dąży do narzucenia odbiorcy swojego punktu widzenia, ale raczej skupia się na jak najlepszym zaprezentowaniem go. Zniewolony umysł miał raczej skłaniać czytelnika do wyrobienia sobie własnego zdania na poruszone w nim tematy.

Inną cechą eseju jest posługiwanie się własnymi wspomnieniami i doświadczeniami przy opisywaniu przykładów za lub przeciw jakiejś tezie. Na przykładzie chociażby prezentacji Alfy, Bety, Gammy i Delty dowiadujemy się kiedy Miłosz ich poznał, jakie łączyły ich relacje, poznajemy też intymne fragmenty ich biografii, o których wiedziało jedynie ich najbliższe otoczenie.

Zniewolony umysł charakteryzuje się literackością za sprawą języka użytego przez Miłosza. Nie jest co prawda cecha eseju, ale jest nią niepowtarzalny styl, a ten jest zauważalny już od samego początku lektury utworu. Miłosz w swoich esejach dał upust swojej elokwencji, inteligencji oraz tzw. wiedzy ogólnej. Odnosi się też do innych dzieł literackich, jak na przykład Nienasycenie Witkacego, a także do niektórych utworów przytoczonej czwórki pisarzy. W warstwie językowej Zniewolonego umysłu odnajdziemy mnóstwo środków stylistycznych i artystycznych. Cały tekst jest przecież jedną wielką metaforą.

Ze względu na treść, utwór Miłosza należy nazwać esejem filozoficzno-politycznym. Pisarz zawarł w Zniewolonym umyśle dogłębną krytykę marksizmu, a także determinizmu historycznego Hegla. Obydwa systemy filozoficzne uważał za niezgodne z podstawowymi zasadami moralnymi. Sprzeciwiał się również ich zastosowaniu w Polsce i Europie Wschodniej. Miłosz uważał, że „ukąszenie Heglowskie”, czyli tłumaczenie zachodzących zmian nieubłaganym pędem historii, któremu nic nie może się przeciwstawić, jest kłamliwym sposobem stosowanym przez komunistów w celu przejęcia i legitymizacji władzy w Europie Środkowo-Wschodniej. Z filozoficznym aspektem Zniewolonego umysłu silnie powiązana jest tematyka polityczna. Z utworu możemy dowiedzieć się o poglądach Miłosza na temat Partii (czyli PZPR) oraz Imperium (czyli ZSRR). Zniewolony umysł do dziś uważany jest za kluczowe dzieło w dziedzinie zrozumienia mechanizmów powstania i funkcjonowania systemów totalitarnych na całym świecie.

„Zniewolony umysł” jako parabola literacka


Na początku lat osiemdziesiątych w rozmowie z dziennikarką Ewą Czarnecką Miłosz zrelacjonował swoje spotkanie z pewnym indonezyjskim poetą:
(…) kiedy dowiedział się, jak się nazywam, to aż przysiadł: - Pan nie wie, że pan jest naszym bohaterem narodowym? - Jak to? - mówię. - Bo pana «Zniewolony umysł» to myśmy przetłumaczyli i rozpowszechnili. I to jest nasza główna broń w walce z obecnym rządem. - To ja mówię: - Przecież wasz rząd jest prawicowy. - On na to: - No tak, ale co to ma za znaczenie - tak samo jest totalitarny. Pan napisał książkę przeciw absolutyzmowi władzy. Ta książka jest ewangelią naszych intelektualistów, którzy walczą z rządem.
Świadczy to najlepiej o tym, że dzieło Miłosza jest ponadczasową i uniwersalną parabolą. Według francuskiego socjologa literatury Roberta Escarpita utwór staje się dziełem literackim wtedy, kiedy jest podatny na zdradę, czyli możliwy do odczytania na wiele sposobów na przestrzeni czasu i różnych kontekstów historycznych. Właśnie taki jest omawiany utwór Czesława Miłosza.

Parabola, zwana także przypowieścią, jest gatunkiem literackim, który niesie ze sobą przesłanie moralne lub dydaktyczne. Do cech formalnych paraboli zalicza się:
  • schematyczną fabułę,

  • uproszczoną konstrukcję postaci,

  • obiektywność narracji
  • .
    Wyżej wymienione cechy służą alegorycznemu lub symbolicznemu odczytaniu świata przedstawionego w dziele literackim. W przypowieściach odnajdujemy zawsze dwie płaszczyzny wydarzeń – realną (przedstawioną w dziele) i alegoryczną.

    Wszystkie te elementy możemy odnaleźć w Zniewolonym umyśle, może z wyjątkiem schematycznej fabuły, gdyż jej jako takiej trudno się dopatrzyć. Postacie Alfy, Bety, Gammy i Delty są jednoznaczne, reprezentują raczej pewien zamysł, sposób działania, postawy aniżeli własne cechy osobowościowe. Autor eseju dziejów pisarzy używa jako przykładu. Miłosz nie posługuje się nazwiskami pisarzy, ponieważ z punktu widzenia treści utworu nie są one istotne. Miłosz w swojej narracji stara się pozostać bezstronny i daleki od wartościowania, lecz jego stosunek do opisywanych zdarzeń, osób i mechanizmów jest powszechnie znany. Jednak najważniejszą cechą Zniewolonego umysłu jest to, że zawarte w nim treści mogą, ale nie muszą być odczytywane dosłownie. Sam Miłosz w rozmowie z Ewą Czarnecką powiedział:
    Polska była tylko materiałem przykładowym. Ale w moim zamierzeniu chodziło o pokazanie fenomenu światowego, nie lokalnego, polskiego. Polska to tylko egzemplifikuje.


    Dariusz Pawelec, autor tekstu Zniewolony umysł jako parabola, pisze o dziele:
    »Zniewololny umysł« należy do dziel szczególnie narażonych na zniekształcający odbiór. Dzieje się tak za sprawą świata przedstawionego w tym utworze, którego większość składników możemy odnieść wprost do konkretnej, niezawoalowanej rzeczywistości. (…) Tło i sensy polityczne »Zniewolonego umysłu« przesłoniły większości czytelników tej książki zawarte w niej sensy etyczne - najistotniejsze być może dla zrozumienia utworu Miłosza, a zapowiadane już przecież w tytule książki.


    O swoich sposobach interpretacji utworu Miłosza wypowiedzieli się m.in. Karl Jaspers i Witold Gombrowicz. Dla pierwszego Zniewolony umysł był dziełem nie tyle politycznym, co moralnym, podyktowanym przez głos sumienia w imię obrony podstawowych wartości. Drugi uważał, że analiza sprawy komunizmu nie jest tym, co najciekawsze w »Zniewolonym umyśle«, za najważniejszą tezę dzieła uważał myśl, iż człowiek może zrobić wszystko z drugim człowiekiem.

    Ciekawe jest to, że esej był inaczej interpretowany w Polsce i za granicami kraju. W ojczyźnie Miłosza odczytywano go dosłownie i okrzyknięto go antykomunistą i hipokrytą. Na Zachodzie jednak dopatrywano się głębszego sensu dzieła. Jak pisze Pawelec:
    Tak więc odbiór książki Miłosza w świecie niekomunistycznym uwalnia ją z regionalnych uwarunkowań. »Zniewolony umyśl« zaczyna znaczyć nie przez wschodnioeuropejski konkret, który wykorzystuje, ale przez jego »moralistyczne i filozoficzne uogólnienie«, a to przecież jedna z cech charakterystycznych paraboli.


    Inną cechą przypowieści, choć nie formalną, jest opatrzenie dzieła mottem, jak zrobił to m.in. Albert Camus w Dżumie. Zniewolony umysł poprzedzają słowa Starego Żyda z Podkarpacia:
    Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55 procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, to wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak.
    Najogólniej rzecz ujmując jest to wyraz sprzeciwu wobec totalitaryzmu i totalitarnego myślenia.

    Jednym z charakterystycznych zabiegów znanych z paraboli jest posłużenie się doświadczeniem znanym odbiorcy, aby za jego pomocą naświetlić ważny z punktu widzenia dzieła aspekt. Miłosz powołał się na zażywanie środków farmakologicznych, aby w ten sposób wyjaśnić nieznany czytlnikom mechanizm adaptowania się intelektualistów do nowych warunków społeczno-politycznych. Właśnie branie tabletek przyrównał do „łyknięcia” Murti-Binga, co oznaczało świadomą rezygnację z głoszenia Prawdy na rzecz Fałszu.

    O alegoryczności tekstu świadczy również „bitwa” pomiędzy cechami ludzkiego charakteru.
    I tak na przykład prawdziwa, realnie istniejąca, otaczająca bohaterów »Zniewolonego umysłu« pustka metafizyczna zostaje pokonana przez »jeden system, jeden język pojęć«, czyli przez siły Fałszu, bo przecież »taki, co mówi, że ma sto procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak«,
    pisze Pawelec.



    Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






      Dowiedz się więcej
    1  Zniewolony umysł – streszczenie